Szymon, 18-latek z Wrocławia, pewnego dnia się nie obudził. Zgodził się zostać dawcą narządów po śmierci, nikt jednak nie podejrzewał, że nastąpi ona tak wcześnie. Dzięki tej decyzji uratował życie sześciu osób.
NIE POLUBIŁEŚ NAS NA FACEBOOKU? ZMIEŃ TO I KLIKNIJ TUTAJ!
Wrocławianin zgodził się zostać dawcą narządów. Nikt nie wiedział, że tak młoda osoba zostanie nim przedwcześnie.
– Odkąd pamiętam, rozmawialiśmy w domu o tym, co ma się stać z naszymi organami w przypadku śmierci – mówi mama Szymona. – Oczywiście, to nie było tak, że siadaliśmy przy stole i rozpoczynaliśmy rozmowy w stylu „to teraz porozmawiamy o transplantacji narządów”. Poruszaliśmy ten temat przy okazji oglądania filmów kryminalnych, komentując informacje z internetu, stojąc nad grobami bliskich w dzień Wszystkich Świętych. Zawsze pojawiał się wątek, że to szkoda tak marnować organy, które mogą komuś pomóc. Przecież zmarłym już się nie przydadzą, a pogrzebane lub skremowane i tak ulegną zniszczeniu.
Pewnego ranka po prostu się nie obudził. Jak umarł 18-latek z Wrocławia?
Chłopak mieszkał z rodzicami i starszym bratem, przygotowywał się do matury. Pewnego listopadowego ranka, jego brat poszedł do jego pokoju, by zawołać go na śniadanie. Szymon nie reagował.
Została wezwana karetka, która zabrała go do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Okazało się, że Szymon miał w głowie naczyniaka, który pękł. Mimo starań lekarzy, które trwały półtora tygodnia, i wielu podanych leków, nastąpiła śmierć mózgu.
– Chciałabym podziękować lekarzom, którzy za wszelką cenę próbowali ratować Szymka, oraz pielęgniarkom i pielęgniarzom, którzy 24 godziny na dobę opiekowali się moim synem. Spędziłam w szpitalu wiele godzin i widziałam na własne oczy, jak bardzo chcieli mu pomóc – mówi pani Agnieszka. – Widziałam wzruszenie na ich twarzach, kiedy mówili, jak bardzo im przykro, że nie są w stanie nic więcej zrobić – dodaje.
Jego decyzja uratowała sześć osób
Gdy Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny z USK we Wrocławiu, spytał rodziców o możliwości pobrania od Szymona narządów, wyrazili na to zgodę. Wiedzieli, że jest to zgodne z wolą syna. Od Szymona pobrano sześć narządów, do tego rogówki, skórę, kości i ścięgna, które pomogły kilku chorym osobom.
Mama Szymona otwarcie promuje transplantologię, razem z Mateuszem Rakowskim prowadziła wykład w liceum, do którego uczęszczał jej syn.
– Warto to robić, zwiększać świadomość ludzi – mówi pani Agnieszka. Słyszała, że czasem osoby, którym przeszczepiono narządy od zmarłych, czują się źle ze świadomością, że ktoś umarł, a one żyją, mają poczucie winy. – Nie należy tak myśleć – tłumaczy. – Jest nam bardzo ciężko, ale świadomość, że „część” Szymona nadal żyje w innych osobach, dodaje otuchy.