Ładowanie

Anna ze Świdnicy trafiła do szpitala, gdzie mękach kazano jej rodzić martwy płód. Kobieta zmarła. Decyzję o umorzeniu śledztwa utajniono.

Anna ze Świdnicy zmarła, bo kazano jej rodzić martwy płód. Śledztwo umorzono

17 czerwca, 2023

Anna ze Świdnicy trafiła do szpitala, gdzie mękach kazano jej rodzić martwy płód. Kobieta zmarła. Decyzję o umorzeniu śledztwa utajniono. Fot. prywatne archiwum rodzinne

32-letnia Anna ze Świdnicy była w 20. tygodniu ciąży, gdy zaczęła odczuwać niepokojące objawy. W nocy z 13 na 14 czerwca 2021 roku trafiła do świdnickiego szpitala Latawiec i już nigdy z niego nie wróciła. W mękach kazano jej rodzić martwy płód. Decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Anny utajniono.

To nie pierwsza ofiara polskich przepisów antyaborcyjnych, które internauci nazywają „rytualnym mordem w majestacie prawa”. Anna ze Świdnicy przez wiele godzin męczyła się w szpitalu Latawiec, w którym kazano jej urodzić martwy płód. W końcu zmarła. Szpital nie powiadomił prokuratury o tym, co się zdarzyło, a ciało skremowano.

NIE POLUBIŁEŚ NAS NA FACEBOOKU? ZMIEŃ TO I KLIKNIJ TUTAJ!

Ciężarna kobieta trafiła do szpitala z niepokojącymi objawami

Kobieta w 20. tygodniu ciąży trafiła do świdnickiego szpitala w niedzielę po godzinie 20:00 z dreszczami i gorączką. W szpitalu jej stan był poważny, nie była w stanie samodzielnie iść, a gdy po dopełnieniu długich procedur lekarz zbadał Annę, okazało się, że dziecko w jej łonie nie żyje.

Gdy zabrano Annę na oddział, jej mąż, Łukasz, nie wiedział jeszcze, że widzi ją po raz ostatni — kontaktowali się jednak przez SMS, które teraz stanowią dowody w sprawie. Ok. 3:00 w nocy kobieta poinformowała, że podają jej oksytocynę, która ma wywołać skurcze i w efekcie poród martwego płodu. Ostatni raz kontaktowała się z mężem o 4:30.

Gdy rano był już w drodze do szpitala, otrzymał informację od lekarza, że Annę zabierają na salę operacyjną, bo wystąpiło krwawienie z macicy. Macicę wycięto, jednak kobieta nie przeżyła operacji.

Szpital nie powiadomił prokuratury o tym, co się zdarzyło

Sprawa Anny nie została przekazana prokuraturze. Ta zainteresowała się nią po publikacji lokalnego portalu swidnica24. Chciano zlecić sekcję zwłok, jednak nie było to możliwe, gdyż w międzyczasie ciało skremowano. Przesłuchano rodzinę, świadków, zabezpieczono dokumentację i korespondencję, lecz śledztwo w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Anny Ż. w szpitalu Latawiec w Świdnicy oraz jej zgonu po czasie zostało umorzone.

Prokuratura odmawia okazania dokumentów, uzasadniających decyzję o umorzeniu.

Z uwagi na zawarte w treści liczne dane wrażliwe, m.in. dotyczące stanu zdrowia pokrzywdzonej, oraz ochronę interesu stron pokrzywdzonych tutejsza prokuratura nie udostępnia kopii postanowienia – poinformowała „Wyborczą” rzeczniczka – Postępowanie to zostało umorzone, albowiem zgromadzony materiał dowodowy, w tym opinie biegłych, doprowadził do stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego – dodała.

Opinia publiczna nie pozna szczegółów śmierci Anny ze Świdnicy, jednak sprawa wywołała wzburzenie w internecie.

Dowodów na to, że wyrok TK o zaostrzeniu prawa aborcyjnego był przyczyną jeszcze innych przypadków śmierci kobiet na porodówkach będzie przybywać. Lekarze boją się podejmowania decyzji o usunięciu płodu z ciała matki, żeby nie pójść do więzienia — pisała jedna z internautek.

Tagi