32-letnia Anna ze Świdnicy była w 20. tygodniu ciąży, gdy zaczęła odczuwać niepokojące objawy. W nocy z 13 na 14 czerwca 2021 roku trafiła do świdnickiego szpitala Latawiec i już nigdy z niego nie wróciła. W mękach kazano jej rodzić martwy płód. Decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Anny utajniono.
To nie pierwsza ofiara polskich przepisów antyaborcyjnych, które internauci nazywają „rytualnym mordem w majestacie prawa”. Anna ze Świdnicy przez wiele godzin męczyła się w szpitalu Latawiec, w którym kazano jej urodzić martwy płód. W końcu zmarła. Szpital nie powiadomił prokuratury o tym, co się zdarzyło, a ciało skremowano.
NIE POLUBIŁEŚ NAS NA FACEBOOKU? ZMIEŃ TO I KLIKNIJ TUTAJ!
Ciężarna kobieta trafiła do szpitala z niepokojącymi objawami
Kobieta w 20. tygodniu ciąży trafiła do świdnickiego szpitala w niedzielę po godzinie 20:00 z dreszczami i gorączką. W szpitalu jej stan był poważny, nie była w stanie samodzielnie iść, a gdy po dopełnieniu długich procedur lekarz zbadał Annę, okazało się, że dziecko w jej łonie nie żyje.
Gdy zabrano Annę na oddział, jej mąż, Łukasz, nie wiedział jeszcze, że widzi ją po raz ostatni — kontaktowali się jednak przez SMS, które teraz stanowią dowody w sprawie. Ok. 3:00 w nocy kobieta poinformowała, że podają jej oksytocynę, która ma wywołać skurcze i w efekcie poród martwego płodu. Ostatni raz kontaktowała się z mężem o 4:30.
Gdy rano był już w drodze do szpitala, otrzymał informację od lekarza, że Annę zabierają na salę operacyjną, bo wystąpiło krwawienie z macicy. Macicę wycięto, jednak kobieta nie przeżyła operacji.
Szpital nie powiadomił prokuratury o tym, co się zdarzyło
Sprawa Anny nie została przekazana prokuraturze. Ta zainteresowała się nią po publikacji lokalnego portalu swidnica24. Chciano zlecić sekcję zwłok, jednak nie było to możliwe, gdyż w międzyczasie ciało skremowano. Przesłuchano rodzinę, świadków, zabezpieczono dokumentację i korespondencję, lecz śledztwo w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Anny Ż. w szpitalu Latawiec w Świdnicy oraz jej zgonu po czasie zostało umorzone.
Prokuratura odmawia okazania dokumentów, uzasadniających decyzję o umorzeniu.
– Z uwagi na zawarte w treści liczne dane wrażliwe, m.in. dotyczące stanu zdrowia pokrzywdzonej, oraz ochronę interesu stron pokrzywdzonych tutejsza prokuratura nie udostępnia kopii postanowienia – poinformowała „Wyborczą” rzeczniczka – Postępowanie to zostało umorzone, albowiem zgromadzony materiał dowodowy, w tym opinie biegłych, doprowadził do stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego – dodała.
Opinia publiczna nie pozna szczegółów śmierci Anny ze Świdnicy, jednak sprawa wywołała wzburzenie w internecie.
— Dowodów na to, że wyrok TK o zaostrzeniu prawa aborcyjnego był przyczyną jeszcze innych przypadków śmierci kobiet na porodówkach będzie przybywać. Lekarze boją się podejmowania decyzji o usunięciu płodu z ciała matki, żeby nie pójść do więzienia — pisała jedna z internautek.