„Sytuacja była absolutnie wyjątkowa, nastrój był wyjątkowy. Zalewało Wrocław, który stał się przecież moim domem” – wspomina powódź tysiąclecia fotograf, Grzegorz Kwolek. Mija 26 lat od tamtych zdarzeń, które możemy oglądać na archiwalnych fotografiach.
Powódź tysiąclecia dotarła do Wrocławia i okolic w lipcu 1997 roku. Pod wodą znalazło się 40% powierzchni miasta. To właśnie wtedy rozegrała się nierówna walka ludzi z żywiołem. Dziś ich heroizm i zalane wrocławskie ulice możemy oglądać na archiwalnych fotografiach. Jednym z zaangażowanych w dokumentację fotografów był pochodzący z Zielonej Góry Grzegorz Kwolek, wtedy 23-letni student.
NIE POLUBIŁEŚ NAS NA FACEBOOKU? ZMIEŃ TO I KLIKNIJ TUTAJ!
Grzegorz Kwolek dokumentował powódź tysiąclecia
W tamtych latach 23-letni Grzegorz Kwolek studiował chemię na Politechnice Wrocławskiej. Hobbystycznie fotografował Wrocław, którym był oczarowany. W lipcu znalazł się w nim przypadkowo.
— Przyjechałem do Wrocławia z Zielonej Góry, żeby odebrać komputer z serwisu — wspomina. – I wtedy zaczęły pojawiać się w mediach komunikaty, że woda zalała Kłodzko, potem Opole… Okazało się, że pociągi zostały wstrzymane i nie mogłem wyjechać z miasta — opowiada Grzegorz Kwolek. – Dla mnie, podobnie zresztą jak dla innych osób, powódź była wtedy zaskoczeniem.
Gdy miasto zostało zalane, fotograf codziennie uwieczniał zmagania mieszczan z żywiołem. Przemierzał ulice z aparatem, nie raz brodząc w wodzie.
— Na Nadodrzu woda stała dwa tygodnie. Pamiętam, że był upał, straszny smród, nie wiadomo, co pływało w tej wodzie, a ja brodziłem w niej z aparatem, dzień w dzień, stopy miałem zdarte do krwi. Na szczęście żadne zakażenie się nie wdało — wspomina.
Gdy dokumentował powódź, nie wiedział jeszcze, że w przyszłości zostanie fotoreporterem. Od 1998 roku do 2003 roku związany był z Gazetą Wyborczą. Po latach możemy oglądać niesamowite zdjęcia jego autorstwa, które przeniosą nas w czasie do dramatycznych lipcowych dni 1997 roku.
ZOBACZ GALERIĘ: