Porozumienia partyjne tracą na znaczeniu, a Dolny Śląsk roi się od niespodziewanych sojuszy i wyborów. Chaos samorządowy w regionie po ostatnich wyborach opisuje wieloletni radny miejski, Czesław Cyrul.
Chaos samorządowy
W regionie dolnośląskim, w Sejmiku, jak i radach gminnych, po ostatnich wyborach, nie ma spokoju. Takiego fermentu, a trochę już żyję, jeszcze nie było. Oto w Radzie Miejskiej Wrocławia radni KO mieli polecenie partyjne głosować na Igora Wójcika, bo on ma partyjne namaszczenie na przewodniczącego Rady Miejskiej. Radni KO nie słuchają lidera, co więcej, wysuwają na tę funkcję Agnieszkę Rybczak i ona zostaje przewodniczącą Rady. Władze odgrażają się, że wyciągną konsekwencje wobec nieposłusznych, ale na pogróżkach się skończyło. Konkludując – radni nie posłuchali Przewodniczącego Michała Jarosa i był to zły prognostyk dla niego.
I dalej, w Sejmiku Dolnośląskim poseł Michał Jaros miał zostać marszałkiem, województwa. Niby wszystko było ustalone, a koalicja 15 października w Warszawie namaściła nominację. Jednak to radni głosują i o tym, zdaje się, partyjne góry zapominają, traktując ich jak nieme maszynki do głosowania. Zarazem Ludowcy, członkowie rządowej koalicji, zwąchali się z Bezpartyjnymi Samorządowcami. Bezpartyjni Samorządowcy jeszcze niedawno byli odsądzani przez ludowców od czci i wiary jako bracia mniejsi PiS-u.
Kiedy doszło do wyboru marszałka, ponownie jakaś grupa radnych KO zagłosowała przeciwko Michałowi Jarosowi. Do tego ludowcy zawarli sojusz z bezpartyjnymi samorządowcami, nic nie mówiąc hołownianym towarzyszom z Trzeciej Drogi. Skoro kandydata Jarosa nie poparły partyjne koleżanki i koledzy, a do tego także ci z koalicji 15 października, która zresztą w sejmiku przestała istnieć, to marszałkiem, przy wsparciu radnych z PiS, został Paweł Gancarz od ludowców, którzy mają tylko dwóch radnych w Sejmiku.
Na domiar złego wśród osieroconych przez ludowców ludzi od Hołowni doszło do rozłamu, bo nie ta osoba została członkiem zarządu województwa. Kompletna masakra polityczna świadcząca o miałkości partyjnej polityki. Na domiar złego przepadł kandydat lewicy do zarządu województwa, który uzyskał, nazwijmy to niewielkie, poparcie ze strony radnych i do tego przy nieobecności jedynej radnej lewicy, która na ten, gorący czas wybrała inne, atrakcyjniejsze zajęcia. Zwaśnione strony powoływały się na jakieś porozumienie centralne w sprawie rozdziału posad w sejmikach, ale radni go nie widzieli. A nawet gdyby widzieli to i tak głosowali tajnie wg swojego uznania.
Wnioski z tego zamieszania są takie. Porozumienia partyjnie i koalicyjne dzisiaj niewiele znaczą i – co gorsza – głosy wyborców nie mają większego znaczenia. Po wyborach politycy zaczynają żyć własnym życiem i nic obywatelom do tego. Oni (politycy) wiedzą lepiej. I tak będzie do kolejnych wyborów.
Czesław Cyrul