„Chcemy mieć mokro”, „Kochaj, nie rżnij”. Kontrowersyjne plakaty z tymi hasłami w ostatnich dniach zaobserwowali mieszkańcy Wrocławia. Nie dotyczą one jednak niczego nieprzyzwoitego, a ekologii. Czy taka forma kampanii zwraca uwagę na problem?

Ekologiczni aktywiści rozpoczęli kampanię, w której domagają się od prezydenta Wrocławia, by podjął on działania w kierunku ochrony prawnej 26 cennych terenów. Zwracają uwagę na to, że Wrocław jako jedyne duże miasto w Polsce nie ma własnego rezerwatu przyrody. Według członków zaangażowanych organizacji najwyższy czas, by to zmienić i powołać przynajmniej 3 takie miejsca.
„Dziki Wrocław – dzika przyjemność”
Kampania billboardowa Dzikiego Wrocławia zawiera grafiki z hasłami takimi jak:
- „Chcemy mieć mokro” na tle terenów nad Olszówką Krzycką,
- „Kochaj, nie rżnij” na tle Lasu Sołtysowickiego,
- „Chcemy bzykać w spokoju” na tle Dolina Widawy z pszczołą.


Czy takie wyrażenia były konieczne?
Kontrowersyjne plakaty podzieliły internautów. Jedni chwalą pomysłowość, inni są oburzeni. Do tej drugiej grupy należy Wojciech Kardyś, ekspert ds. marketingu. Swoją opinią podzielił się na Twitterze.
– Dyskutujemy o znaczeniu słów „mokry” czy „rżnięcie”, a nie o tym, na czym zależało twórcom. […] Kontrowersje przykryły cel kampanii. – czytamy w jego wpisie
Kadryś zadał także ironiczne pytanie czy któryś z przechodniów miał w ogóle możliwość zauważenia adresu strony zawartego na bilbordzie? W końcu to właśnie jej promocja powinna być nadrzędnym celem kampanii, a została całkowicie stłumiona kontrowersyjną grą słów.
Wpis eksperta zebrał już 2300 polubień, a jego wypowiedź cytują branżowe portale takie jak: wirtualnemedia.pl, czy nowymarketing.pl.