10.1 C
Wrocław
sobota, 1 kwietnia, 2023

Spotkanie po latach. Śląsk jedzie do Kielc [ZAPOWIEDŹ]

WARTO PRZECZYTAĆ

Prawie 3 lata minęły od poprzedniego meczu Śląska Wrocław i Korony Kielce w Ekstraklasie. Teraz oba zespoły zmierzą się ponownie, każdy z nich w środku procesu odbudowywania swojej pozycji w lidze. Korona jako beniaminek Ekstraklasy, a Śląsk jako zespół po głębokiej przebudowie, który chce wrócić do ścisłej czołówki. Ten kontekst podpowiada, że kibiców na meczu Korony ze Śląskiem Wrocław w Kielcach może czekać ciekawe widowisko. 

Na początek wybierzmy się w krótką podróż w czasie, a dokładnie do 4 marca 2020 r. Wtedy na Stadionie Wrocław (dziś Tarczyński Arena) Śląsk podjął Koronę Kielce w ostatnim do tej pory meczu obu drużyn. Wrocławianie prowadzeni wówczas przez trenera Vitezslava Lavicki wygrali wtedy 2:1, po golach Przemysława Płachety i Erika Exposito. W składzie Śląska z tamtego meczu znajdziemy m.in. Lubambo Musondę, Israela Puerto, Filipa Markovicia, Diego Żivulicia, Jakuba Łabojkę, Michała Chrapka i Filipa Raiceivicia. Do dziś w kadrze wrocławskiej drużyny pozostało tylko trzech piłkarzy, którzy byli w drużynie, kiedy Śląsk walczył z Koroną po raz ostatni. To Adrian Łyszczarz, Konrad Poprawa oraz wspomniany wyżej Erik Exposito. Z kolei na ławce trenerskiej siedzi już czwarty szkoleniowiec – po Vitezslavie Laviczce, Jacku Magierze i Piotrze Tworku, teraz stery drużyny trzyma Ivan Djurdjević. Brzmi to szokująco, ale to też obrazuje skalę rewolucji kadrowej, którą przeszedł Śląsk przez ostatnie 2,5 roku. 

Tamten sezon był dla Śląska całkiem niezły. Wrocławianie skończyli go na piątym miejscu, a do miejsca na ligowym pudle zabrakło im niewiele, bo 7 pkt. Natomiast piłkarze z Kielc spadli wtedy z hukiem z Ekstraklasy. W 37 meczach uciułali zaledwie 35 “oczek” i jako przedostatni zespół rozgrywek zasłużenie zjechali do niższej klasy rozgrywkowej. Później Korona potrzebowała 2 lat, aby wrócić na piłkarskie salony w Polsce. Tutaj pojawia się dodatkowy smaczek poniedziałkowego meczu. Otóż kielczanie do Ekstraklasy wrócili dzięki wygranej w barażach. W finale pokonali Chrobrego Głogów 3:2, po dogrywce, a gola na wagę awansu strzelił Jacek Kiełb w 119. minucie meczu. 

Zobacz również:  Gdzie zmierza grupa postaci? Poznaj Pomnik Anonimowego Przechodnia we Wrocławiu

Kto zaś kierował Chrobrym w tym dramatycznym meczu? Ivan Djurdjević, obecnie trener Śląska Wrocław.  Taka porażka na pewno go zabolała, ale dziś szkoleniowiec Śląska deklaruje, że w kontekście meczu jego piłkarzy z Koroną Kielce tamto przykre doświadczenie nic nie znaczy. Jak mówił na przedmeczowej konferencji prasowej:

Nie jestem osobą, która rozpamiętuje tego typu sytuacje, jak mecz barażowy z Koroną w poprzednim sezonie. Jako sztab zrobiliśmy wtedy wszystko, aby wygrać to spotkanie. Mecz potoczył się w taki, a nie inny sposób, byliśmy bardzo mocnym przeciwnikiem dla Korony. Oni awansowali do Ekstraklasy, my również jesteśmy w innym miejscu, więc nie mam problemów z tym rywalem

Spokój szkoleniowca “Wojskowych” wynika pewnie nie tylko z doświadczenia, ale też z pozycji, z której jego drużyna przystąpi do meczu w Kielcach. Śląsk dobrze wszedł w sezon, zaliczył na razie remis i cenną wygraną z Pogonią Szczecin. W kieleckiej szatni zaś nie ma wielu powodów do radości. Korona zdążyła na razie zaskakująco zremisować z Legią Warszawa i oberwać od Cracovii. Dwa mecze, 1 punkt, tylko jeden strzelony gol i już trzy stracone – cóż, szału nie ma. Trener Leszek Ojrzyński ma nad czym pracować, także dlatego, że w swojej szatni nie znajdzie zawodników, których przeciętny kibic Ekstraklasy od razu rozpozna jako gwiazdy rozgrywek albo chociaż zawodników wybijających się ponad przeciętność. Warto też wspomnieć, że w składzie Korony na ekstraklasową jesień są wrocławskie akcenty. To Jacek Kiełb, który przed laty zanotował słaby epizod w Śląsku oraz Marcin Szpakowski. Za tym drugim niektórzy we Wrocławiu płaczą do dziś, bo w tym utalentowanym 20-letnim dziś pomocniku upatrywali przyszłą gwiazdę Śląska. Ale na początku 2021 r. Szpakowski uznał, że we Wrocławiu kariery nie zrobi i przeniósł się właśnie do Korony Kielce. Jeśli trener Ojrzyński da mu pograć, to Szpakowski po raz pierwszy zagra przeciwko swojemu poprzedniemu klubowi. 

Forma z początku tego sezonu sugeruje, że faworyta poniedziałkowego meczu można upatrywać w Śląsku Wrocław. Drużyna trenera Ivana Djurdjevicia prezentuje się solidnie i widać, że ten zespół dojrzewa, a piłkarze rozumieją się coraz lepiej na boisku i równie dobrze realizują pomysły swojego szkoleniowca. Kielczanie zaś w sezon weszli po wyboistej drodze, co pokazał przegrany przez nich mecz z Cracovią, w którym byli tylko tłem dla krakowskiego rywala. Z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że Korona Kielce to taki zespół, który Śląskowi – kolokwialnie mówiąc – nigdy nie leżał. Jak wyliczyła redakcja portalu internetowego Śląsknet, przez lata oba zespoły zmierzyły się 28 razy. Wrocławianie wygrali 8 razy, 9 razy przegrali, a 11 spotkań z kielczanami zakończyło się remisem. A co ważne, Śląsk w meczach wyjazdowych z Koroną zwyciężył tylko trzykrotnie, co pokazuje jednoznacznie, że mury stadionu Korony nigdy nie były życzliwe dla wrocławskiego Śląska. 

Zobacz również:  Gwardziści się nie zatrzymują

Po raz ostatni wrocławianie wracali do domu po zwycięstwie w Kielcach w… październik 2016 r. To zapowiada, że Śląsk – nawet będąc w dobrej formie – będzie musiał się mocno napracować, aby w poniedziałek wyrwać w Kielcach choćby remis. Do tego zapowiadającego się na trudny meczu wrocławianie powinni przystąpić w optymalnym składzie, choć przez moment pojawił się znak zapytania przy dwóch podstawowych do tej pory piłkarzach: Petrze Schwarzu i Eriku Exposito

Petr Schwarz wczoraj miał drobne problemy ze stawem skokowym, ale zaliczył cały trening, więc liczymy na niego. Erik Exposito z racji narodzin córki wyjechał w poniedziałek do Hiszpanii, ale dziś wraca do Wrocławia. Sytuację skomplikowały kłopoty zdrowotne żony, Erik chciał przy niej zostać, to naturalne w takiej sytuacji. Dostał rozpiskę treningową i w tym czasie odpowiednio pracował. Nie przewidujemy u niego żadnych problemów mentalnych. Myślę, że będziemy mogli na niego liczyć – kończy trener Ivan Djurdjević

Autor: Łukasz Maślanka

WIĘCEJ WIADOMOŚCI

OSTATNIE WIADOMOŚCI