W związku z pracami parlamentarnymi nad ustawą w kwestii zakazu handlu w Polsce, do opinii publicznej przedostają się różne głosy. Okazuje się, że rzadko kiedy odzwierciedlają one przekonania polityczne, raczej zależą od prywatnych opinii. Wieloletni radny miejski, Czesław Cyrul na problem patrzy z perspektywy małych sklepów osiedlowych i przykładu z innych państw europejskich. Podpowiada też, co mogłoby rozwiązać ten dylemat.
Handlować czy nie
Wokół handlu w niedziele ponownie rozgorzał spór polityczny. Politycy chcą na tym ugrać coś dla siebie. Tymczasem, z moich paroletnich rozmów ze znajomymi z rożnych opcji politycznych, wynika, że zdania na ten temat są bardzo podzielone i poglądy polityczne nie mają tu wiele wspólnego. Ważny jest osobisty osąd i czy handlowanie w niedzielę jest lub nie korzystnie dla obywatela. Osobiście wolę jak handlu w niedzielę nie ma. Tak jest zresztą w zdecydowanej większości krajów europejskich. Na moim osiedlu korzystają na tym małe sklepiki, nie licząc żabiastych sieciówek. Są czynne w niedzielę i pewnie dlatego jeszcze nie upadły. Te, które w niedziele nie handlowały, pozamykały się, co widzę także na moim osiedlu. Te sklepiki, gdyby ponownie ruszył handel w galeriach, szybko zakończyłyby swój żywot. Zatem handlować czy nie?
Posłużę się tutaj przykładem uczelni wyższych. Przed laty w soboty i niedzielę praca na Politechnice Wrocławskiej była liczona podwójnie, czyli jedna godzina pracy w sobotę i niedzielę liczona była jak dwie w zwykły dzień, i co zatem podwójnie płacona. Wszyscy chcieli mieć wtedy zajęcia, ale uczelniana starszyzna wpychała się na czoło. Zajęcia w sobotę i niedzielę sprawiały że nauczyciel akademicki często wypracowywał tygodniowe pensum w dwa dni i potem, cały tydzień, mógł robić co innego. Jednak ten system zlikwidowano. Za pracę w dni wolne przestano płacić podwójnie. Od razu pracownicy stracili zainteresowanie tymi zajęciami. Oczywiście praca na uczelni i praca w handlu to dosyć odległe od siebie zawody, ale pokazuje, że dodatkowe pieniądze zawsze przyciągają chętnych. W handlu byłoby podobnie. Pożądający pieniędzy szliby do pracy, inni nie. Kto chciałby zrobić zakupy, to robiłby, kto nie, szedłby do kościoła czy jechał do lasu.
Jak to poukładać, to już nie moja sprawa. Ale wspomniany przykład dowodzi, że wyższe płace w weekendy rozwiązują wiele spraw. Czy wtedy towary byłyby droższe? Też nie wiem. Od tego są handlowcy, a oni do interesów głowy mają, więc taniej by nie było.
Czesław Cyrul
Zobacz również: Czesław Cyrul o politycznych koalicjach czyli “Szybkie numerki w polityce”.