Kampania wyborcza trwa w najlepsze. Kandydaci startujący w wyborach samorządowych walczą o uwagę wyborców. Jak ich starania ocenia miejski radny Czesław Cyrul?
Za niecałe dwa tygodnie odbędą się wybory samorządowe. Kandydaci na radnych i prezydenta Wrocławia chcą dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. Pomóc mają w tym materiały promocyjne m.in. ulotki wyborcze. Czy w ten sposób zagwarantują sobie więcej głosów? Swoje spostrzeżenia na ten temat przedstawia miejski radny Czesław Cyrul z Nowej Lewicy.
– Skrzynki pocztowe we Wrocławiu zostały wypełnione ulotkami. To dla nielicznych zainteresowanych ciekawa lektura. Debiutanci wyborczy przepełnieni są szlachetnymi wizjami, w których niewiele wynika. Oto kandydatka na radną chce toczyć szlachetny dialog z mieszkańcami, do tego z szacunkiem i uwzględnieniem opinii. Taka wyborcza wata. Już dobrze starszy kandydat snuje rozważania co by było gdyby nie trafił na studia do Wrocławia. Pewnie miasto by na tym straciło. Panie kandydatki na zdjęciach tak zawsze uśmiechnięte i po power poincie. Panowie także upiększeni, ale jakby mniej. No i dużo zdjęć, oczywiście kolorowych. Na nich kandydaci, często w towarzystwie politycznych celebrytów. Oni zaś (celebryci) dają osobiste świadectwo, że kandydaci są najlepsi i godni zaufania. To niestety nie działa. Jedynie zdjęcie z Wałęsą w 1989 roku było skuteczne.
Jeden z kandydatów chce prowadzić w oświacie pracę od podstaw. Poleca go była minister od tych spraw Anna Zalewska. To chyba nie jest dobra rekomendacja. Inny kandydat, do pocztówki dołącza odrywaną ściągawkę. Odrywa się ją od pocztówki i udaje do lokalu. A tam jak znalazł. Spora grupa kandydatów jednej partii reklamuje się, że całe serce (oczywiście swoje) daje dla Dolnego Śląska. To wszystko podlewa się miłością do bliźniego i chęcią służenia mieszkańcom. To też wata wyborcza.
Kandydaci już z doświadczeniem radnych mają łatwiej. Mogą napisać czego już dokonali i to może trafić do wyobraźni użytkowników ulic czy komunikacji zbiorowej.
By zasięgnąć opinii wyborców udałem się do bywalców osiedlowej ławeczki z zapytaniem co sądzą o ulotkach. Zostałem przyjęty z zaciekawieniem i zaskoczeniem. Jeden z uczestników debaty powiedział wprost – „Panie pieniądze mają, złodzieje jedne i sobie drukują, a biedne dzieci jeść nie mają co”. Po czym pociągnął kilka łyków taniego, ale mocnego piwa z puszki i zapadł się w sobie. Uznałem, że to koniec dyskusji i oddaliłem się w poszukiwaniu białej kiełbasy surowej, bo święta idą.
W poprzedniej kampanii rozniosłem do skrzynek pocztowych ponad 3 tys. ulotek mojego kolegi. Potem sprawdziłem jaka była różnica w zebranych głosach w tych lokalach i w okolicznych innych, gdzie jego ulotek w skrzynkach nie było. Wyszło na to, że tam gdzie były ulotki kandydat zebrał około 1,5 procenta głosów więcej. Różnica niewielka. W zalewie ulotek kandydatów do samorządów może być mniejsza – skomentował Czesław Cyrul.